Duża terenówka jest lepsza od małej.

 

Jak to jest dziwnie jednak na tym świecie...
Mam tą terenówkę co chciałem. Pogodziłem się z tym, że na koncie w banku jest ciągle debet. Pogodziłem się z tym, że rodzina i sąsiedzi traktują mnie jak psychicznie chorego. Pogodziłem się też z tym, że wszystkie psy z osiedla przychodzą sikać na koła mojego cudownego auta. Z wieloma rzeczami się pogodziłem, ale jedno nie daje mi spokoju: dlaczego inni mają te terenówki takie DUŻE. Podobno małe jest piękne a moje wątpliwości to mit i światło umysł ćmiące, ale...

Chodzi mi po głowie, żeby to zmienić. Naoglądałem się filmów na internecie i tam offroadowi gieroje mieli takie fest auta na dwa, trzy metry wysokie. Silniki jak na statku, koła jak w kombajnie, rury, światła, ogień, ach... Poza tym wymyśliłem jeszcze jeden argument - z wysokiego auta można innemu napluć na dach a on nawet tego nie zauważy – w końcu będzie trochę rozrywki podczas stania w korkach, hej!

Zapytałem nawet koleżankę w pracy, czy też uważa, że dużym można więcej zdziałać. Dostałem z liścia w pysk. Dopiero później zrozumiałem dlaczego. I niech mi ktoś powie, że to faceci myślą wciąż o seksie – z pewnością następny mit do obalenia. Ale nie o tym chciałem tym razem.

Siadłem sobie na spokojnie i zrobiłem bilans, przy założeniu że nie wygrywam w totka, nie dostanę spadku i nie sprzedam nerki, płuca i paru metrów jelit (czytałem, przypadkiem oczywiście, że można przeżyć bez kilku organów – żona jak zobaczyła co czytam, to się przeniosła na miesiąc do mamusi zabierając srebrną zastawę). Bilans nie wyszedł najlepiej. Jakbym sprzedał swoją terenówkę, to brakuje mi jeszcze trzy razy tyle, żeby kupić inną. Czyli trzeba przerobić posiadane auto, żeby spełniało kryteria. Nawet wiem jakie kryteria, bo w końcu czyta się te fachowe porady na internecie i człowiek nie byle jaką wiedzę już posiada! Decyzja podjęta – wymyśliłem, że na początek będzie LIFT.

Kolega w pracy, jak mu o tym powiedziałem, stwierdził że to wcale nie jest oryginalny pomysł, bo on już od dwóch lat jeździ Astrą po liftingu. Hmmm, nie wiedziałem że były terenowe Astry. No, ale to tylko potwierdza słuszność mojego pomysłu. Jeżeli fabryka robi lifty, to i ja mogę. Do ASO nie zadzwonię, bo to tłuki są, nieroby i banda ignorantów. Na przykład, czytam im co pisze na częściach w aucie, a oni mi na to, że nie prowadzą zamienników do maszyn rolniczych. No matoły normalnie, no.

Poszukam na internecie. Klik, klik, google, klik... Ciekawe dlaczego wszytkie fajne rzeczy są za oceanem? A bardzo fajne rzeczy za dwoma oceanami? Gdyby Ziemia miała kształt banana, to części do terenówek byłyby w jego ogonku, a my na przeciwległym końcu danego banana. Pewnie jakby ludzie naprawdę wylądowali na Księżycu, to dzisiaj byłby tam skład części do terenówek, żeby transport był jak najdroższy. A wyprawę na Marsa planują tylko po to, żeby tam przenieść fabryki i magazyny gadżetów terenowych. Po prostu skandal, co się na tym świecie wyprawia.

O, znalazłem. I to w Polsce. Ile??? Za te kilka kawałków żelaza tyle pieniędzy??? Niedoczekanie – nie dam się oskubać jak byle frajer. Jest strona www producenta. No proszę – cena połowę mniejsza. Ale jestem sprytny i zaradny! Zadzwonię po prostu i zamówię. Te meile to nie wiadomo kto czyta po drodze. No to wykręcam. Nikt nie odbiera? Ode mnie telefonu nie chcą odebrać??? A nie, wróć, to przecież ci dziwacy, co nie dość że chodzą do gory nogami po globusie, to mają zegarki przestawione. W nocy zadzwonię.

Nocą.

- Halo? Mówi się. Guten morgen mister sir. You sell mnie kit?

- What kit? Lift kit naturlich. I call from Poland

- Nein Holland - Poland! You know: Boniek, kiełbasa, solidarność, vodka.

- Yes, near Germany! You mister sir very good national geographic!

- Nein, nein! Polish diler nein. On ma lift kit price eee… price from ass taken! Sell mnie kit, please. I pay you money, gut money. Richtig dolar.

- Please mister sir. You call mnie jutro and you give mnie good news.

- Why not possible? It will be piątek, znaczy się eee... fiveday will be.
...
- You promise mnie call? Yes? Okej? I love you all, you black nigger people. Very good sleep, mister sir. Bless you and your boyfriends in company!

 No, zna się te języki perfekt. Z każdym się dogadam i załatwię. W końcu za coś mnie awansowali na managera w firmie, no nie?

Po miesiącu

Czemu nikt nie zadzwonił? Musieli mieć jakiś poważny wypadek, albo chyba zginęli w strzelaninie – na filmach cały czas pokazują, że u nich są strzelaniny. Nie szkodzi, załatwię przez ciotkę. Wyśle mi i będzie tanio i dobrze. Mogę jeszcze miesiąc poczekać. Nawet dobrze się stało – wymyśliłem, że zamiast dwóch cali liftu będzie pięć cali. Ci zawistnicy na internecie specjalnie chcieli żebym miał auto nie większe niż ich, ale nie jestem taki naiwny i zamówię ten większy!

Po trzech miesiącach

[stara]  - Widziałeś w telewizorze? Piraci w Somalii znowu porwali statek.
[ja]       - A co mnie to? Daleko. A po za tym telewizja kłamie.
[stara]  - O, uwolnią załogę, ale nie oddadzą towaru
[ja]       - No, znają się na interesach. Ha, ha, ha!
[stara]   - A ten twój lift to statkiem o takiej samej nazwie płynął. Popatrz no jaki śmieszny zbieg okoliczności!
[ja]       8-O   ..... ...  ..... ........... ... ....... . .... .. jej mać...

Jak żyć? No jak żyć??? Ktoś tam na górze mnie nie lubi chyba. Mogłem chociaż ubezpieczyć przesyłkę. Ale miało być tanio przecież. Tanio i dobrze. A może jednak zadzwonić do tego przedstwiciela? Albo podjadę, to w końcu kilka ulic dalej jest...

Następnego dnia

No, kupione! Co tam wysoka cena. Najgorsza jest świadomość, że nie udało mi się pokombinować jak na Prawdziwego Polaka przystało. Dziadzio Mordechaj w grobie się pewnie przewraca jak to widzi. Wstyd jak... Teraz tylko znaleźć kogoś, żeby to zmontował. Może u Józka na wiosce? Nieee, apage satanas!!! Założę tam gdzie wyciągarkę – ceny wysokie, terminy odległe, ale przynajmniej karetka szybko dojeżdża w razie czego.

Po jakimś czasie

Lift założony. Rządzę. Siedzę, patrzę Z GÓRY i rządzę. Na pewno tak się czuł Juliusz Cezar patrząc z góry na plebs w Koloseum. Jest co prawda parę minusów. Auto zaczęło samo skręcać i nie hamuje, ale doszedłem do wniosku, że to jednak zaleta – przynajmniej nie dostanę mandatu za przekroczenie prędkości, bo strach rozpędzić się powyżej 60. Jakoś tak trzęsie teraz dużo mocniej? Fachura z warsztatu powiedział, że tak ma być i żebym już nie przyjeżdżał, bo lokalni złomiarze koniecznie chcą zutylizować mi auto. Wiem, powiem żonie, że jej wibrujące samochodowe urządzenie do masażu kupiłem. Tylko jak jej powiedzieć, że w wąskiej kiecce to już musi z zydelka wskakiwać na fotel?

Ale najgorsze, że się szyba przestała opuszczać i się nie da pluć przez okno...