Im większe koła, tym lepsze.
Ostatnim razem udało mi się udowodnić, że duża terenówka jest lepsza od małej. Idąc za ciosem stwierdziłem, że jeszcze większa terenówka będzie jeszcze lepsza! Przecież żeby wysnuć taki wniosek, nie trzeba kończyć wyższych studiów o specjalizacji „logika i wnioskowanie”.
Wyszedłem sobie jak co wieczór do auta, żeby rozłożyc pod nim świeże kartony do zbierania kapiących olejów i się zadumałem. Lift został założony większy niż rozsądek nakazuje i próby podnoszenia dalej tą metodą spowodują, że auto będzie się przewracać od samego patrzenia na nie. Co robić?
Jak żyć???
Koła.
Tak, większe koła to jest myśl. Zajrzę do internetu i się upewnię, czy mój pomysł rzeczywiście jest tak dobry. W końcu nie chcę popełnić kosztownych błędów.
Ha, miałem rację! W internetach mi napisali, że do prawdziwej terenówki to trzeba co najmniej 33 cale. A jeszcze lepiej 35 cali. Nie mam pojęcia, dlaczego podają te rozmiary w calach. Jacyś hydraulicy czy co...
Znalazłem dzisiaj takie fajne opony, ale jak pokazałem co chcę kupić, to całe forum terenówek się ze mnie nabijało, że chyba na ćwierć mili chcę się ścigać z takim bieżnikiem. Jak zwykle nikt nie napisze wprost o co chodzi, tylko jakieś tajne hasła – AT, MT, LT, diagonalne, bark, nalewka... poczytam trochę na ten temat, żeby siary nie było.
Już wiem wszystko. Kupuję MT w rozmiarze 33cale wysokie i 12,5 cala szerokie. Widziałem takie na zdjęciu – po prostu super! A najbardziej to mi się te BIAŁE NAPISY podobały...
Nawet znalazłem takie jak chcę w sklepie i to nawet niedrogo, 700zł tylko. To tyle co opony do mojej byłej osobówki – przynajmniej ogumienie w tym sporcie nie jest drogie. Podjechałem z żoną do sklepu i mówię, że chcę pięć sztuk (bo na zapas też chcę taką). Uprzejmy pan dał nam kawkę, ciasteczko i rachunek na 3500zł... Okazało się, że faktycznie cena jest 700zł, ale za sztukę.
Żona ostentacyjnie trzasnęła drzwiami sklepu i poszła do jubilera na przeciwko – ciekawe co ona chce mi dać do zrozumienia?
W końcu poszedłem na kompromis i kupiłem cztery sztuki. Nie będę podwajał wartości auta oponami przecież. Zawiozę je jutro do wulkanizatora i niech założą. Wiosna idzie, błoto na drodze leży. Udowodnię żonie, że to nie jest zbyteczny wydatek.
Na wulkanizacji pan z dziwnym uśmieszkiem powiedział, że kupiłem zły rozmiar opon, bo ja mam felgę 16 cali a opony otwór 15 cali. Ci źli ludzie z internetu nawet słowa nie napisali o rozmiarze felgi! Czy ja mam się wszystkiego sam domyślać?
W sklepie na szczęście mieli opony na felgę 16 cali. Co prawda rozmiar metryczny a nie calowy, inna marka, inny bieżnik i wyższa cena, ale po za tym wszystko się zgadza. Dopłaciłem 500zł różnicy i wziąłem, bo zwrotów nie przyjmują.
Podjechałem znowu na wulkanizację i mówię, żeby zmieniać. A pan z jeszcze dziwniejszym uśmieszkiem mi mówi, że mam za wąskie felgi i że te opony to sobie sam mogę spróbować założyć a on chętnie popatrzy.
Powiedziałem „I’ll be back...”, trzasnąłem drzwiami i odjechałem z piskiem (starych) opon. Co prawda pisk spowodowany jest brakiem geometrii a nie momentem obrotowym silnika, ale to zupełnie inna historia i nie o tym chciałem tym razem.
Poczytałem sobie o felgach na internecie i wiem już wszystko. Zamówiłem już nawet takie fajne aluminiowe, odpowiednio szerokie do opon. Dwa razy tańsze niż opony, więc nawet nie wspominałem rodzinie o takiej drobnostce w budżecie.
Zajeżdżam z oponami i felgami po raz trzeci na wulkanizację i triumfalnie mówię, żeby zakładali.
Co prawda panu fachowcowi nie schodzi dziwny uśmieszek z ust, ale zaczyna zakładać opony. Po godzinie nowe opony założone na alufelgi i teoretycznie można przykręcać do auta.
Jak to „teoretycznie" można?
Pan od dziwnego uśmieszku uświadamia mi, że nakrętki do felg aluminiowych są inne niż do stalowych. Na szczęście ma na miejscu. 20zł za sztukę jak dla mnie. Sześć nakrętek razy cztery koła razy 20zł to tylko 480zł...
Dobra, koła przykręcone. Auto wygląda BOSKO. Całe szczęście, że wcześniej duży lift kazałem zamontować, bo inaczej by nie weszły w nadkola. A teraz w sam raz! Dobre samopoczucie psuje tylko pan, któremu dziwny uśmieszek wciąż nie chce zejść z twarzy. Może chory jest.
Albo głupi.
Jadę do domu. Sprzęgło, jednynka, gaz i... nic. Stoję.
Pan z dziwnym uśmieszkiem uświadamia mi, że felgi mają zły offset i nie mieszczą się zaciski hamulcowe. Na szczęście ma na miejscu dystanse, które rozwiążą problem. 250zł za sztukę jak dla mnie. Promocja i krzywdę sobie robi oddając tak tanio. Cztery dystanse razy 250zł to tylko 1000zł...
Z karty kredytowej zlazł już obrazek od częstego jej używania, ale co zrobić? Płacę i każę zakładać. Teraz to dopiero auto wygląda bojowo i terenowo!
W czasie jazdy do domu zatrzymała mnie policja i dostałem mandat za opony wystające poza obrys auta. Drugi mandat dostałem za przekroczenie szybkości – zapomniałem, że prędkościomierz przy takim rozmiarze opon mocno przekłamuje. Wjeżdżając na podwórko okazało się, że auto ma teraz dwa razy większy promień skrętu i zdemolowałem żonie rabatkę. Przynajmniej wiem, że nowy bieżnik dobrze działa w terenie, bo wykopałem tam dziurę chyba na pół metra. Jak wróci, to powiem że krety w tym roku wyjątkowo dorodne się zrobiły.
Przetestowałem je w prawdziwym terenie – rewelacja.
Są co prawda małe wady: promień skrętu jak autobus, przy minimalnym wykrzyżu opony tną się o nadkola, auto całe zafajdane po przejeździe przez najmniejszą kałużę, na asfalcie jazda jak na łyżwach. Wyprzedzenie węglarki z przyczepą zaczęło być niezłym wyzwaniem.
Na dodatek coś zaczęło ciągle śmierdzieć sprzęgłem i jakby moc gdzieś odeszła z silnika. Dziwnie często ucieka mi powietrze z opon. Coś mi tam pisali o dętkach, ale przecież kto w dzisiejszych czasach używa dętek? Na oponach jak byk „tubeless” pisze przecież.
Po dwóch wyjazdach w teren mam do wymiany urwaną półoś, dwa przeguby, krzyżaki w wale i łożyska w mostach. Ale to pewnie zupełny przypadek i wiązanie tego z dużymi oponami to nieodpowiedzialne tworzenie mitów.
Sumować wydatków raczej nie będę, bo serce słabe i lekarz odradzał niepotrzebne emocje...
Podstawowa zaleta tych opon, to głośność. Jak jadę z żoną, to nie słyszę jak wciąż gada, jaki to doskonały zakup do rodzinnego auta.
No, i oczywiście te BIAŁE NAPISY!