Koszt udziału w rajdach

 

Według dziwnie zgodnych opinii ludzi uprawiających offroad, koszt takiego hobby jest dużo wyższy niż przeciętne wydatki na popularne sporty. Czyżby była to zmowa pewnych środowisk, która ma odstraszyć osoby spoza „wtajemniczonego kręgu”? Utrzymanie elitarności i nie dopuszczenie offroadu pod strzechy? Przecież wystarczy spojrzeć na cenniki imprez, aby przekonać się że jest to zwykłe demonizowanie i wysokie koszty uprawiania tego sportu włożyć między mity i inne klechdy. Ale nie uprzedzajmy faktów...

Koszt popularnej imprezy off-road to jakieś 300-500zł. Cóż to jest? Przecież tyle płacimy co miesiąc na stacji tankując samochód. Albo wędka wójka Staszka – dał za nią 1500zł a i tak tylko jeździ nad tą rzekę, żeby się upodlić z dala od rodziny. A robaka zalewa zamiast go dać na haczyk i coś złowić. Staszek to jednak mądry człowiek jest.
Albo te kremy żony - „na noc pod oczy”, „na dzień na czoło przeciwko zmarszczkom mimicznym”, "na suche skórki przy paznokciach". Przecież to chyba ze złota się robi, bo kosztuje drożej od pieniędzy. Ludzie którzy wymyślają zastosowania do tych kremów powinni dostać nagrodę Nobla z ekonomii.
I ci wszyscy co siedzą w offroad mi chcą powiedzieć, że jadąc na rajd za 300zł zapłacę dużo więcej niż mi się wydaje. Zawistni są jak wilki i tyle.

Nie po to kupiłem terenówkę, żeby asfaltem do pracy jeździć. Postawiłem na swoim i jadę na rajd. W końcu to niedaleko, 200km w jedną stronę to machnę raz, dwa i jestem. Pojeżdżę w terenie a potem szybko z powrotem. Jeszcze w weekend zdążę dziecku rowerek naprawić, żeby nie było, że nie dbam o rodzinę...
Dobra, jadę zatankować, na zapas kupić oleju, bo szybko znika a po drodzę zabiore kolegę – zgodził się być pilotem, i w drogę na rajd. Ciekawe zresztą po co na takich rajdach pilot. Latać autem przecież nie będę. Też wymyślili... Jakbym sam nie potrafił kierownicą kręcić i pedałów naciskać, he, he...

Po siedmiu godzinach.

Dojechaliśmy. Trochę słuch przytępiony mam, ale w końcu twardy jestem i narzekać nie będę, bo męską terenówką jeżdżę. Hmmm... trzeba znaleźć jakąś stację benzynową, bo bak pusty. Dziwne. Kolega mówi, że kolega jego kolegi ma też auto takiej marki jak ja i taki sam silnik mu pali tylko 8 litrów. Eeee niemożliwe, coś koloryzuje. Wszyscy w biurze wiedzą, że to głupek trochę jest.
Kwaterujemy się. Dwie osoby na dwa noclegi. O, przed rajdem integracja – super, można zabawić się po męsku!

Na starcie rajdu.

Głowa pęka... ale nie szkodzi. Te potłuczone lustra w pokoju jakoś się załagodzi.
Kolega pilot coś zeznaje, że organizator nie chce nas dopuścić do rajdu, bo nie mamy minimum wyposażenia. Dziwny jakiś ten organizator – przecież mam lewarek, zapasowe żarówki, trójkąt i nawet fajną żółtą linkę holowniczą i nową czerwoną apteczkę. Niech se burak poczyta kodeks drogowy, co jest wymagane na wyposażeniu. No!
Dobra, jak już tu jestem, to się doposażę w to jego „minimum”. Ten organizator to jakiś lepszy biznesmen. Wystawił swój kramik i jeszcze mówi, że ceny w nim ma promocyjne. Za trochę żelaza i szmaty chce tyle pieniędzy – skandal! Bez taśmy, dwóch szekli i łopaty nie wpuści mnie na rajd – czy on nie widzi, że przyjechałem tu prawdziwą TERENÓWKĄ???

Po godzinie

- Jak ty <piiip> jeden pilotujesz? Przez ciebie mam stłuczone lampy i zgubiłem zderzak. Ostatni raz wziąłem cię na pilota. Ty nawet prawej od lewej nie odróżniasz, ty <piiip> ty! A za te mokre fotele to mi zapłacisz!

Po następnej godzinie

- Jak ty k...a kierujesz? Właśnie sobie wytłukłeś szybę z tyłu i rozdarłeś oponę. Ostatni raz pojechałem z toba na rajd jako pilot. Ty <piiip> kierowco od siedmiu boleści, ty!
Wsadź sobie ten rajd i swoją terenówkę i popraw tą <piiip> łopatą! Kranem se kręć w domu a nie kierownicą, ofiaro!

Po następnych dwóch godzinach – ściągnięci przez organizatora na bazę.

[ja]     - Trzeba znaleźć jakiś warsztat, bo nie ma jak do domu wrócić...
[pilot] - Nie gadam z tobą!
[ja]     - <piiip> <piiip> <piiip>!
[pilot] - Ja ciebie też!

Po powrocie do domu na lawecie pomocy drogowej

Bilans:
wpisowe                                 - 300zł
paliwo                                    - 300zł (tanio, bo powrót na lawecie)
zakwaterowanie                      - 100zł (tanio, bo wcześniejszy powrót)
ułańska fantazja na kwaterze   - 300zł
minimum wyposażenia            - 200zł
laweta w weekend                  - 500zł
ubrania i buty do wyrzucenia   - 300zł
wycena napraw auta               - 1500zł
W sumie...                               3500zł

Kolega się do mnie nie odzywa. Trudno, znajdę nowego kolegę. Dziecko coś o rowerku wspominało, ale przestało jak zapytałem czy lekcje odrobione i pies wysikany.
Najgorsze, że żonę cały czas w nocy głowa boli. Zadzwonię chyba do wójka Staszka i zagadnę go w temacie wędki...